[#064] La maschera del demonio (1960) [Black Sunday]

Polecam także wpis na Giallopedii poświęcony Barbarze Steele, który jest dostępny TUTAJ. Oprócz części publicystycznej zachęcam do wysłuchania i obejrzenia tam półgodzinnego wywiadu wideo.
A poniżej zamieszczam tłumaczenie wywiadu, który ukazał się w książce Troya Howartha The Haunted World of Mario Bava.

Wywiad z Barbarą Steele przeprowadzony przez Russa Laniera w październiku 2013 roku.

Jak zaczęłaś swoją przygodę z aktorstwem?

Cóż, zawsze wspominam, jak po wojnie grałam w wielu sztukach z moimi kuzynami w Anglii. Zrobiliśmy mały teatr z aksamitnymi zasłonami z tyłu ogrodu, a nasi rodzice i sąsiedzi byli entuzjastyczną publicznością. Te sztuki były niezmiennie brutalne, pełne śmierci, strachu, ciał i mnóstwa krwi – zużywaliśmy mnóstwo keczupu! To niesamowite, jak wojna przeniknęła do naszej podświadomości. Wszystko, co robiliśmy, było pełne śmierci. Nie obawialiśmy się boogeymana, ponieważ uważaliśmy, że Hitler wciąż żyje i ukrywa się w cieniu za każdym drzewem. Miałam uniform pielęgniarki z wielkim czerwonym krzyżem. W tych sztukach albo wszystkich ratowałam, albo trułam. Ta dwoistość ról towarzyszyła mi przez całe życie.
Później uczęszczałam do wspaniałej szkoły w Londynie, King Alfred’s, która była bardzo kreatywna i postępowa. Miała swój własny, piękny, mały teatr podarowany przez George’a Bernarda Shawa. Londyn był tak zdewastowany po wojnie, że połowa miasta była ruiną po bombardowaniach, ale wciąż był pełen wspaniałych małych wiktoriańskich teatrów. To był koniec burleski i wiktoriańskiego melodramatu. Widziałam wszystko. Do Old Vic można było chodzić za około 25 centów, jeśli było się studentem. Widzieliśmy wszystkich największych aktorów. To był niezwykle ważny okres. W tamtych czasach kina nazywano „pałacami filmowymi” [movie palaces] i były one równie egzotyczne jak teatry: wspaniałe złocone pałace z małymi umundurowanymi woźnymi, którzy przynosili herbatę i ciastka na małych tacach.
A potem, w wieku 15 lat, odkryłam sztukę i miałam obsesję na punkcie historii malarstwa, więc zdecydowałam się studiować historię sztuki na Uniwersytecie Londyńskim. Ale wciąż, z tyłu głowy, był ten dokuczliwy głos, który wiedział, że zdradziłam coś istotnego w sobie, nie idąc do RADA: Royal Academy of Dramatic Art [Królewskiej Akademii Sztuki Dramatycznej] – i do dziś noszę w sobie ten żal. Latem mieliśmy bardzo długie wakacje i dostałem pracę przy malowaniu scenografii w teatrze w Szkocji. Pewnego dnia główna aktorka zachorowała, a ponieważ nie było zastępstwa, znałam kwestie, ponieważ byłam tam od tak dawna, więc zapytano mnie, czy mogę wejść. I tak się stało. To był Bell, Book and Candle z Robertem Morleyem. Wpadłam w to jak truskawki w śmietanę. Czułam się mocna, swobodna i wielka, być może po raz pierwszy. I oto na widowni był łowca talentów z J. Arthur Rank, który zaoferował mi szansę zrobienia dla nich testu ekranowego. Co oczywiście zrobiłam. I o dziwo był to John Richardson. Byliśmy ostatnimi uczestnikami kontraktowymi dla Rank. John Richardson był tak obłędnie przystojny, że wystarczyło, że zapalił cygaro, a dostał siedmioletni kontrakt. Ja natomiast musiałam nauczyć się mnóstwa scen. Wrzucili mnie do kilku filmów dla zdobycia doświadczenia.

Jak to było mieć kontrakt z Rank w tamtych czasach?

To była świetna zabawa. Pracowaliśmy w Pinewood, który był wspaniałym starym domem, jak Downton Abbey, z pięknymi ogrodami. Było tam bardzo alkoholowo. Wszyscy upijali się na umór podczas lunchu. Nie wiem, jak udało im się cokolwiek nakręcić. Mieli wspaniałą restaurację i bardzo elegancki bar. Zapewnili mi wspaniałe ubrania i musiałam eskortować gwiazdy filmowe na różne premiery.

Szkoła Rank: Na pierwszym planie Barbara Steele i John Richardson
(Tim Lucas: Mario Bava. All the Colors of the Dark)

Więc nakręciłaś kilka filmów dla Rank i co się potem stało?

Trzy z tych filmów były z Johnem Richardsonem. Później 20th Century Fox wykupiło nasze kontrakty i znaleźliśmy się w Los Angeles. W magazynie Life ukazała się moja rozkładówka i na podstawie tych zdjęć Mario Bava obsadził mnie – w ciemno – w Black Sunday, nigdy mnie nie spotkawszy. Musiał mieć jakąś niezwykłą intuicję, bo to niespotykane, żeby nie spotkać się z główną aktorką, zanim się ją obsadzi. Poleciałam więc do Włoch i to było dla mnie objawienie: Zakochałam się we wszystkim i we wszystkich Włochach.

I tak narodziło się arcydzieło!

Tak, ale wtedy jeszcze o tym nie wiedzieliśmy. Nie staliśmy na planie myśląc, że tworzymy arcydzieło. To była praca! Przez większość dni nie mogłam się doczekać powrotu do domu z tych mroźnych planów i ogrzania się. Nie pamiętam, dlaczego było tak zimno. Może maszyny wiatrowe. Pamiętam tylko, jak wchodziłam na plan z ciepłego słońca na zewnątrz do tego niesamowitego, zimnego, koszmarnego świata, który stworzył Mario Bava.

Opowiedz mi więcej o początkach – kiedy po raz pierwszy przyjechałaś do Rzymu na zdjęcia. Chcę szczegółów!

Tak, cóż – hah! – byłam w Los Angeles, przyleciałam do Rzymu i było tam wszystko, czego się spodziewałam. Ze wszystkich książek historycznych (śmiech) i wszystkich historii i całej jego chwały i całej jego siły życiowej. Było po prostu cudownie, optymistycznie, słonecznie i wspaniale, zwłaszcza po przybyciu z północnego, surowego, bezwzględnego w swoim konserwatyzmie klimatu, z którego przybyłam z Anglii. Byliśmy wszyscy – oboje – John i ja – kompletnie podekscytowani tym, że tam jesteśmy. Zostaliśmy umieszczeni w pięknym hotelu. Pamiętam wspaniały apartament z tarasem.

Więc byliście traktowani jak gwiazdy i…

I nikt nie dostał zapłaty! Nie wiem, czy 20th Century Fox dostało pieniądze, czy nie. Nie wiem, co się stało. Nie pamiętam. Ale… dali nam wielkie arkusze niesamowitych pieniędzy. W tamtych czasach każdy kawałek pieniędzy wyglądał jak coś wyrwanego z książki telefonicznej, z wyjątkiem tego, że każdy miał wspaniałe ryciny z Juliuszem Cezarem, Dantem itp. z cudownymi małymi wierszami i napisami.

A co z pre-produkcją filmu?

Poszłam na próby charakteryzacji. Zrobili mi kły, ale Mario Bava zdecydował, że mu się nie podobają. Wyglądały niezręcznie. Byłam więc naprawdę szczęśliwa, że to zrobił. Wiesz, zrobiłam wszystkie te horrory i nigdy nie musiałam nosić kłów.

Mówi się, że nie podobałaś się sobie z kłami, i że peruki ci nie odpowiadały. W rzeczywistości wychodziło na to, że byłaś trudna i te rzeczy – kły, peruki – nie pomagały. Czy cokolwiek z tego jest prawdą?

Nie, oczywiście, że nie! To był film Mario Bavy i wybór Mario Bavy!

Więc nie –

Nie, to wszystko jest całkowicie nieprawdziwe.

Nawet te wszystkie opowieści o tym, że spóźniłaś się na plan i kazałaś wszystkim czekać?

Bzdury! Każdego ranka byłam odbierana z hotelu i jechałam do studia z ekipą charakteryzatorską. Wszyscy pakowaliśmy się do tego małego fiata i jechaliśmy. W tamtych czasach Włosi uwielbiali upychać jak najwięcej ludzi w jak najmniejszych samochodach!

Wow! To brzmi jak naprawdę interesujący początek każdego dnia! Porozmawiajmy o scenariuszu. Słyszałem, jak mówiłaś, że nigdy nie widziałaś scenariusza. Więc nie było żadnego scenariusza, który pokazano ci podczas castingu?

No cóż, wiesz, widziałam wstępny szkic słabo przetłumaczony na angielski.

Więc każdego dnia dostawałaś strony na dany dzień?

Zgadza się. Ale to było bardzo powszechne w tamtym okresie we Włoszech. Tak, a ten okres był wielkim renesansem – przełomem w kinie we Włoszech. Fellini, De Sica i Rossellini tworzyli swoje wspaniałe filmy. A Mario Bava zajął się innym aspektem – ciemną stroną tego optymizmu. W tamtych czasach Włochy były bardzo, bardzo katolickie, pełne rytuałów i kardynałów pędzących w fioletowych szatach, a wszyscy byli bardzo przesądni. Nosili swoje małe złote krzyżyki. Myślę, że w pewien sposób wpłynęło to na film, ponieważ ma on ten gotycki, katolicki klimat, z tak dużym poczuciem niepokoju.

Jak wyglądał przeciętny dzień na planie?

Na planie filmowym nie ma przeciętnych dni (śmiech)! Każdy dzień to nowe doświadczenie. A praca – to praca, wiesz.

Więc kręcenie tego filmu to była „tylko praca”?

No cóż, byłam taka młoda. Prawie nie pracowałam w filmach. Nie miałam obiektywnego spojrzenia. Tak naprawdę nie wiedziałam, o czym są filmy. Moja przyjaciółka, artystka, przyjechała z wizytą. To było wtedy, gdy byłam przywiązana do pala. Powiedziała: „To wszystko? Mogę to zrobić!” Hah!

Czy było jakieś poczucie, że dzieje się coś wyjątkowego?

Tak – wyjątkowego – wszystko było wyjątkowe, ponieważ działo się to w Rzymie, a ekipa była bardzo entuzjastyczna i kochająca. Jeśli podobała im się jakaś scena, bili brawo i mówili: „Brawo! Brawo! Questo è magnifico!” To było po prostu cudowne, ponieważ potrzeba tego rodzaju pasji, informacji zwrotnej i miłości. To ogromnie uwalnia aktorów, gdy mają wokół siebie tak hojnie płynącą energię. Wiesz, Włosi oceniają, jak dobrze minął dzień na podstawie tego, co zjedliśmy na lunch. Wszyscy pakowaliśmy się do jednego z tych malutkich samochodów i udawaliśmy się do najbliższej trattorii, a oni dawali nam te małe dzbanki wina – jeden z czerwonym i jeden z białym – i koszyki z lunchem, a potem szczęśliwie wracaliśmy do pracy.

Jak Mario Bava traktował swoich aktorów? Kierował wami, czy po prostu stał z boku i pozwalał wam pracować? Słyszałem, że nie był zbyt zaangażowanym reżyserem.

Nie, był bardzo formalny. Był mistrzem wizualnym, ale nie wiedzieliśmy o tym w tamtym czasie, ponieważ nie widzieliśmy dzienników. Był po prostu bardzo czarującym, konserwatywnym człowiekiem. Bardzo dbał o swoje oświetlenie i ustawienia. Dlatego cały film jest wizualnym arcydziełem. Mógł to być film niemy. Zupełnie nieistotny był scenariusz. W rzeczywistości narracja, moim zdaniem, jest bardzo słaba. To wszystko służy podświadomości, jak piękno, piękny koszmar w zasadzie.

Więc Bava był bardziej zaintrygowany tym, jak film wyglądał, a nie tym, jak aktorzy byli w niego zaangażowani?

No cóż, był bardzo spokojny jako reżyser, co jest bardzo nietypowe, zwłaszcza dla włoskiego reżysera. Włoscy reżyserzy są zazwyczaj bardzo zmienni, wrażliwi i działający pod wpływem chwili. Bava był przeciwieństwem, powiedzmy, Felliniego. Fellini był maestro, przywódcą cyrku. Wszyscy byli z nim bardzo związani. To było jak niezwykła złota nić przechodząca przez wszystkich. On prowadził, a my podążaliśmy za nim. Zwykle z wielkim podekscytowaniem i ruchem! Bava był bardzo niezależny i znajdował się w swoim małym prywatnym wizualnym świecie, bardzo intelektualnym i bardzo wycofanym z obsady. Byliśmy jak gracze na szachownicy. Poruszaliśmy się, robiliśmy swoje i tak to w zasadzie wyglądało.

Czy pamiętasz, że kiedykolwiek wiedziałaś, że to arcydzieło – po jego ukończeniu i wydaniu?

Nie wiedziałam, że to arcydzieło. Nigdy nie wiesz, że coś jest arcydziełem. Jest tak wiele
elementów – montaż, muzyka – przede wszystkim montaż. Jeśli nie widzisz dzienników, nie wiesz, jak wygląda oświetlenie. W tym przypadku oświetlenie było spektakularne z wysokim kontrastem i wszystkim. Zadałam sobie pytanie, dlaczego ten film wywarł taki wpływ na setki ludzi po latach, a ludzie rozpoznawali mnie na ulicy? To nie mieści mi się w głowie! Nawet do dziś! Ten film wywarł wpływ głównie na mężczyzn. Nie wiem, co to jest. To musi być coś tak elementarnego i myślę, że to ten zakapturzony mężczyzna ze mną, gdy jestem przywiązany do pala. Zakapturzony mężczyzna z maską – ten obraz S&M – ten przerażająco elementarny, niesamowicie intensywny organiczny rodzaj siły. Ten czarny kaptur to wielowiekowa ikona strachu od czasów hiszpańskiej inkwizycji aż po Abu Ghraib. Nawet zanim podniesie młot i uderzy ją w twarz – zagrożenie jest już tak ogromne! Działo się tak przez wieki, począwszy od hiszpańskiej inkwizycji! Czarny kaptur to niesamowicie mocny sposób na rozpoczęcie filmu. Bava był jak niemiecki ekspresjonista. Byłby świetnym reżyserem filmów noir.

Jego film The Girl Who Knew Too Much/The Evil Eye jest w moim odczuciu bardzo w stylu noir. Pamiętasz intensywne, mroczne, zacienione obrazy z tego filmu.

Tak, pamiętam. Rozmawialiśmy o tym kilka dni temu. Naprawdę muszę obejrzeć to jeszcze raz. A John Saxon był taki przystojny! Spotkałam go w Rzymie w tych wczesnych latach.

Tak, mam kilka zdjęć was obojga razem na przyjęciu koktajlowym i ponownie na wystawie sztuki w Rzymie, co lokalizuje was około 1962 roku.

Ty masz wszystko! Wiesz, Bava poprosił mnie o zrobienie jego następnego filmu – The Whip and the Body. Naprawdę żałuję, że tego nie zrobiłam. Ale harmonogram… Robiłam zdjęcia do 8 1/2 i kręciłam [The Terror of] Dr. Hichcock i…

Byłoby wspaniale zobaczyć ciebie i Christophera Lee razem.

Byłabym tym zachwycona!

Więc poza oczywistym filmem oraz The Girl Who Knew Too Much, widziałeś jakieś inne filmy Bavy?

Tak. Jakiś czas temu widziałam The Whip and the Body. Daliah Lavi była taka cudowna! Jak już mówiłam, byłam chętna do tej roli, ale po prostu nie mogłam. Harmonogram. Byłam bardzo zajęta, ale bardzo chciałam to zrobić. Nie żebym zagrała lepiej, ale co to za rola!

Zajmuje wysokie miejsce na liście ulubionych filmów większości fanów Mario Bavy. Wiem, że jest na mojej. Czy Black Sunday miał zauważalny wpływ na twoją karierę?

Kto to może powiedzieć? Pojechałam do Stanów rok później. I moje życie było już wtedy całkowicie ugruntowane. I nie byłam tego świadoma – dopiero po latach zdałam sobie sprawę z jego uniwersalnego wpływu. A co on zrobił z moją karierą? No cóż, jestem bardzo szczęśliwa. Bardzo się cieszę, że go zrobiłam i że miałam szczęście go zrobić. Ale musisz być ostrożny, jeśli robisz coś takiego, gdy jesteś bardzo młody. Coś tak kultowego, że zawsze będzie się postrzeganym przez pryzmat takiej roli. Nikt nie zaproponuje ci komedii! Co jest katastrofalne! Byłabym świetna w komedii. Cokolwiek na samym początku cię określa, robi to od razu. To, jak jest się postrzeganym w tym świetle, w tej ciemnej przejrzystości… to jest to! To jest to! To jest to, kim jesteś! Równie dobrze możesz być kobietą z niewidzialnym nożem w zębach.

To naprawdę było jak klątwa. To był tak niesamowity obraz. Tak intensywny i silny, że ludzie zawsze będą cię pamiętać jako Asę.

Wiem. Bava był niesamowity, że dał mi to otwarcie. To niezwykłe dla kogoś tak młodego otrzymać taki set-up.

Stworzył dla ciebie tę osobowość, która przetrwała i rozkwitła.

Po prostu fantastyczne. I te psy!

Psy! Stać w kaplicy z psami – tak gotyckie, że aż…

To było po prostu niesamowite! Wizja, którą miał. To rzeczywiście było bardzo gotyckie.

Barbara Steele z nałożonym modelem szkieletu

Cały film jest wypełniony ikonicznymi obrazami, które żyją własnym życiem. Maska na początku, psy, eksplodująca trumna…

[Pamiętam] płacz przy trumnie mojego ojca. To jest po prostu cudowne i trzymające w napięciu w swojej intensywności. Uważam, że scenografia była niesamowita. To był niezły szok wyjść z włoskiego słońca na te plany. I nikt z ekipy nie mógł nosić kolorów. Myślę, że Bava nie chciał, aby jakiś mężczyzna w rogu w czerwonym swetrze rozpraszał uwagę. Chciał, żeby wszystko było monochromatyczne.

Widziałem kilka kolorowych włoskich fotobusti i…

Były przesiąknięte jaskrawymi kolorami! Hah!

Nie, pamiętam stonowane błękity, złota, brązy i czernie. Tak jak mówisz, bardzo monochromatyczne.

No dobrze, zobaczę!

Porozmawiajmy trochę o twoich współpracownikach. Ivo Garrani – aktor, który grał księcia Vajdę, twojego ojca.

Tak, był bardzo profesjonalny i mocny na planie. Naprawdę miło się z nim pracowało.

Arturo Dominici – Javutich

Wspaniały aktor! W filmie był moim bratem.

W oryginalnej włoskiej wersji insynuuje się, że jest twoim bratem i że byliście kochankami, ale wersja AIP oczyściła to i uczyniła go bardziej twoim sługą z Szatanem.

Wolę oryginalną wersję (śmiech). Amerykańska wszystko oczyściła. Lubiłam go. Uważałam go za bardzo interesującego aktora. W prawdziwym życiu był rzeźbiarzem, prawdziwym artystą. Był wielkim przyjacielem Bavy. Uważam, że miał bardzo interesującą prezencję.

Wiesz, że jego córka, Germana, również zagrała w filmie.

Była tam?

Ona była…

Tak! Była mleczarką z warkoczami. O Boże, zapomniałam, że tam była. Tak!

Więc Black Sunday nie tylko zmieniło twoją karierę, ale i życie. Mieszkałaś i pracowałaś we Włoszech przez lata.

Wejście do Włoch było dla mnie objawieniem. Czułam się jak w domu. Nigdy nie czułam się tak nigdzie indziej. Nigdy!

Rozwiejmy kilka plotek, które krążyły wokół ciebie na temat filmu rentgenowskiego. Trudno mi uwierzyć, że to naprawdę się wydarzyło, że odmówiłaś przyjścia na plan z powodu rzekomego filmu rentgenowskiego, który sprawiał, że wyglądałaś nago?

Myślisz, że jestem głupia? Oczywiście, że to się nie wydarzyło! Trzeba być kretynem, żeby uwierzyć, że film rentgenowski może zdjąć twoje ubrania i sprawić, że będziesz wyglądać nago. To po prostu niedorzeczne!

A co z incydentem, w którym twoja suknia zapaliła się podczas palenia na stosie?

Tak, to się wydarzyło! Wszystkie te rzeczy spadały na mnie, próbując ugasić ogień. I Bava w tle mówiący po włosku – „Kręć dalej. Kręć dalej!”. To były prawdziwe płomienie, prawdziwe drewno. Mogłam zginąć w kilka sekund. Nikt nie pomyślał, że powinien być kostium ognioodporny. W tamtych czasach nie myślano w ten sposób.

Cieszę się, że nie stanęłaś w płomieniach w ciągu kilku sekund i dziękuję za poświęcenie czasu na podzielenie się z nami swoimi wspomnieniami!

Dzięki, Russ, jesteś wspaniałym przyjacielem.


Poniższy wywiad z Barbarą Steele został opublikowany w booklecie załączonym do wydania płytowego z filmem, o którym piszę na końcu dzisiejszego wpisu.
Rozmowę przeprowadził szkocki krytyk filmowy Calum Waddell.
Nie jest podana data tej rozmowy, ale sądząc z wypowiedzi odbyła się na potrzeby wydania filmu Black Sunday, który Arrow Films wydał w 2018 roku.

Przez wiele lat unikałaś mówienia o swoich starych horrorach – dlaczego?

Cóż, po pierwsze, muszę ci powiedzieć, że to niesamowite, że wciąż mówię o tych starych filmach (śmiech). Ale kiedy je robiłam, były uważane za filmy klasy B – niekoniecznie były to rzeczy, którymi można się było chwalić. Pamiętam, jak myślałam: „Chryste, czy kiedykolwiek wyjdę z tego z drugiej strony? Czy zawsze będę postrzegana jako jakaś scream queen – królowa krzyku?”. Widzisz, to bardzo niebezpieczne, gdy odnosisz połowiczny sukces w czymś – zwłaszcza gdy jest się jeszcze bardzo młodą, a tak było w przypadku mnie i horrorów, które robiłam. Byłam bardzo widoczna dzięki Black Sunday, The Terror of Dr. Hichcock i The Pit and the Pendulum Rogera Cormana, i ludzie zauważyli mnie dzięki nim – więc wtedy martwiłam się, że to wszystko, co zostanie mi zaoferowane w przyszłości. Wielu aktorom i aktorkom bardzo trudno jest wyrwać się z określonych gatunków – zwłaszcza gdy zbiorowa nieświadomość publiczna zaczyna ich z nimi kojarzyć. To jest powód, dla którego przez pewien czas nie mówiłam o tych filmach. Z pewnością nie dlatego, że wstydziłam się ich nakręcenia.

Oczywiście podczas całej swojej horrorowej działalności w latach sześćdziesiątych robiłaś też inne filmy – najbardziej znany to 8½ u Felliniego…

Tak, oczywiście, w międzyczasie zrobiłam wiele filmów, które nie były horrorami, ale nikt nigdy ze mną o nich nie rozmawiał [śmiech]. Ale robiłam głównie filmy innego typu i oczywiście niedługo po Black Sunday zrobiłam , choć o Bavę pyta się mnie chyba nawet częściej niż o Felliniego…

Czy można ich do siebie porównać? Oczywiście, obaj byli niesamowitymi gawędziarzami i artystami wizualnymi – chociaż w tamtym czasie Bava był znacznie mniej doceniany przez krytyków niż Fellini…

Praca z Bavą bardzo różniła się od pracy z Fellinim. Bava był bardzo prywatnym człowiekiem – był bardzo precyzyjny i introwertyczny. Roger Corman też taki jest – nieśmiały i wycofany. Ale Fellini był wielkim, wspaniałym, plotkarskim Włochem [śmiech]. Przychodził na plan i chciał wiedzieć, z kim się pieprzyłaś ostatniej nocy, co jadłaś i co jeszcze robiłaś. Uwielbiał plotki – był naprawdę tym, czego można oczekiwać od odnoszącego sukcesy Włocha prowadzącego dobre życie. Ale Bava był zupełnie inny. Był cichym intelektualistą z bajecznym zmysłem wizualnym, który miał swoje korzenie w XIX wieku. Kiedy się nad tym zastanowić, Black Sunday była jak niemy film – wszystko kręciło się wokół tych pięknych i nawiedzających wizualizacji. Nikt tak naprawdę nie musiał nawet mówić w tym filmie [śmiech].

Musiałaś być jednocześnie piękna i przerażająca w Black Sunday, jak poradziłaś sobie z tym wyzwaniem?

Och, w Black Sunday czerpałam ze wszystkich energii i emocji mojego dzieciństwa. Postać musiała być kontrolująca i uwodzicielska – a to jest coś, z czego czerpie się podświadomie.
Jeśli jesteś blisko własnej psychiki, możesz czerpać z czegoś takiego – można czuć się dominującą i piękną [śmiech].

Porozmawiajmy o innych wielkich włoskich twórcach kina gatunkowego, z którymi pracowałaś w tym okresie. Czy możesz podzielić się wspomnieniami o Lucio Fulcim, który wyreżyserował cię w swojej farsowej komedii The Maniacs (I maniaci, 1964)?

Możesz mi wierzyć lub nie, ale nigdy nie obejrzałam The Maniacs. Bardzo podobała mi się praca z Lucio Fulcim. Był wspaniałym, cudownym człowiekiem i niezwykle czarującym. Podobnie jak Bava, bardzo inteligentny. Niestety nie mam pojęcia, czy ten film był kiedykolwiek gdzieś grany [śmiech]. Świetnie się przy nim bawiłam. To była komedia, a nigdy nie udało mi się zrobić ich zbyt wiele. Chciałam robić więcej komedii, ale, jak właśnie rozmawialiśmy, kiedy ktoś ma wyobrażenie, że należysz do określonego gatunku, to wtedy stajesz się stereotypowy. Nie znam innych filmów Fulciego. Słyszę jego nazwisko, gdy jeżdżę na konwenty fanów, więc oczywiście z przyjemnością opowiadam ludziom, jaki był przyjacielski.

Czy mogę również poprosić o wypowiedź na temat nieżyjącego już Antonio Margheritiego, z którym pracowałaś przy filmach Castle of Blood (Danza macabra, 1964) i The Long Hair of Death (I lunghi capelli della morte, 1964)?

Margheriti był kolejnym wspaniałym Włochem. Był jednak bardzo emocjonalny – i był bardzo zaangażowany jako filmowiec. Pod względem temperamentu był bardziej podobny do Riccardo Fredy niż do Bavy czy Fulciego…

Chciałem cię również zapytać o Fredę – oprócz The Terror of Dr. Hichcock pracowałaś z nim przy klasycznym The Ghost (Lo spettro, 1963)…

Cóż, Freda cały czas miał napady złości [śmiech]. Podobnie jak Margheriti. Miałam wiele kłótni z Fredą, ale uwielbiałam je mieć. Absolutnie to uwielbiałam. To było fantastyczne, ponieważ pozwalało nam podnieść naszą energię. Mam wiele miłych wspomnień z szaleństw na planie z Fredą. Ale on wiedział, tak samo jak ja, że tak naprawdę to był tylko miłosny festyn [śmiech]. Krzyczeliśmy na siebie, ponieważ obojgu nam zależało na filmach, nad którymi pracowaliśmy. Chcieliśmy dla siebie tylko tego, co najlepsze.

Rozmawiając z tobą mogę powiedzieć, że masz wiele miłych wspomnień z bycia centralną częścią tego wyjątkowego okresu w historii kina…

To był fantastyczny czas na kręcenie filmów we Włoszech. Uważam się za wielką szczęściarę. Był to jednak wspaniały czas w całej Europie. Czy wiesz, że w tym czasie mieszkałam również we Francji? Byłam fanem tego, co się tam działo – francuskie filmy awangardowe były spektakularne…

I bardzo politycznie zaangażowane. Wydaje mi się, że wszystko eksplodowało, a może nawet implodowało, wraz z francuskimi zamieszkami studenckimi w 1968 roku…

O tak – a ja byłam w samym środku francuskich zamieszek studenckich w 1968 roku.

Musisz powiedzieć mi więcej…

Mieszkałam wtedy w Paryżu z Louisem Malle. Wszyscy byliśmy podekscytowani. Wszyscy byli pochłonięci tym dramatem. Upijaliśmy się i fantastycznie bawiliśmy. Wyglądało na to, że wszystko się zmienia. Francuzi są tak elokwentni i nigdy się nie zamykają – wszyscy przez całą noc debatowali i dyskutowali. To było wspaniałe. Ale pół wieku później nic z tego nie wyszło. Świat przyspieszył i tak bardzo się zmienił. Jesteśmy teraz tak globalni, że trudno sobie wyobrazić, by coś takiego jak zamieszki studenckie mogło się powtórzyć. Ale cóż to było za wydarzenie! Był to czas optymizmu, a ludzie wciąż otrząsali się z kurzu Drugiej Wojny Światowej. Ludziom może się wydawać, że rok 1968 to kawał czasu od 1945, ale budynki i dzielnice wciąż były w rozsypce. Szczególnie we Włoszech było tego dużo. To oczywiście zainspirowało nowe włoskie kino i myślę, że było to może osiem lat słońca i optymizmu – może od 1960 do 1968 roku, kiedy doszło do zamieszek. Ale w ciągu tych ośmiu lat był to wspaniały, twórczy czas. A praca w sztuce była niesamowita – Bava, Fellini… ci filmowcy zmieniali formę.

Odejdźmy od lat sześćdziesiątych, ponieważ – chociaż w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych kultywowałaś swoją tożsamość królowej filmów klasy B – to tak naprawdę serial Dark Shadows na małym ekranie pozwolił ci powrócić do świata „klasycznego gotyku”…

Tak, zrobienie Dark Shadows dało mi swego rodzaju zmartwychwstanie w latach dziewięćdziesiątych – to był naprawdę początek, kiedy Bava był odkrywany na nowo, a ludzie patrzyli wstecz na te stare horrory, które zrobiłam z Fredą, Margheritim i Mario Caiano. Wspaniale było nadal pracować w tym gatunku. Ale zobaczyłam nowy film Dark Shadows i, o mój Boże, biedna Helena Bonham Carter – co Tim Burton zrobił z nią w tym filmie? Została obsadzona w roli, którą grałam w serialu z 1991 roku – Julii Hoffman – i nie mogłam uwierzyć, co zrobili z tą postacią [śmiech]. Pamiętam kłótnie z Danem Curtisem podczas kręcenia moich Dark Shadows – powiedziałam: „Dan, wampir może być tylko tak potężny, jak jego przeciwnik. Jeśli nie dasz mu potężnego przeciwnika, nie będzie tak silny. Muszę więc mieć jak najwięcej mocy. Muszę być w tym bardzo silną kobietą”. To znaczy, to wracało do Black Sunday, prawda? Bohaterka musi mieć pewien stopień kontroli i wpływu. Czułam, że Tim sprawił, że Julia Hoffman była tak przerysowana i przesadzona…

Tim Burton jest oczywiście – jak sam przyznaje – bardzo zainspirowany twórczością Bavy…

O tak, Tim jest bardzo zainspirowany Bavą – i Tim jest wspaniałym reżyserem. Ale myślę, że potrzebuje szczupłego budżetu. Bava miał skromny budżet, a zobacz co osiągnął: Black Sunday – niesamowity, piękny… ale kiedy dajesz filmowcowi dużo pieniędzy, staje się całkowicie przytłoczony własnym sukcesem i tym, co ma do dyspozycji. Byłam na pokazie jego rysunków i są po prostu wspaniałe – Tim jest tak utalentowanym człowiekiem, niezwykłym, jedynym w swoim rodzaju talentem. Myślę, że może po prostu oczekiwałam zbyt wiele od jego Dark Shadows [śmiech].

Gdyby cię poproszono, czy wystąpiłabyś w nowym Dark Shadows?

Nie poproszono mnie o epizod w remake’u i też bym go nie zagrała. Nie zrobiło na mnie wrażenia, jak oryginalna obsada po prostu chodziła jak statyści w filmie Tima Burtona podczas sceny w sali balowej. Nie dostali żadnego dialogu ani nic – to było bardzo dziwne.

Wreszcie, nadal jesteś obecna na konwentach horrorów na całym świecie – czy nadal lubisz jeździć i spotykać się z fanami?

Tak – konwenty pozwalają mi być na bieżąco z moimi fanami. Jestem zdumiona, że tak wielu z nich wie nawet o moich najmniej znanych horrorach. O niektórych z nich nawet ja zapomniałam [śmiech]. Ale Black Sunday stoi wysoko. Muszę podpisywać na nim więcej autografów niż na jakimkolwiek innym. To wspaniałe, że pozostaje tak potężny i doceniany przez te wszystkie dekady. Naprawdę jestem wdzięczna.

[Koniec wywiadu]

(ciąg dalszy na następnej stronie)

Print Friendly, PDF & Email
Otagowano , , , , , .Dodaj do zakładek Link.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *